-Selena mam iść?
-Mi to obojętnie –powiedziałam bez entuzjazmu, chociaż w środku coś
się we mnie gotowało.
-Ale szczerze mam iść czy nie ?- w sumie nie wiem co mam mu
odpowiedzieć, nie chce go tam ,ale nie umiem mu odmówić. Co się ze mną dzieje
?!
-Masz ochotę to idź, nie masz nie idź, proste-popatrzyłam na Chaza
z nadzieją ,że mi pomoże wybrnąć z tej sytuacji. Zrobił to, ale nie w taki
sposób, który by mi odpowiadał.
-No dawaj Justin nie daj się prosić –podszedł do niego i poklepał
go po plecach.
-Dobra jak Selena powiedziała, będzie mi się jutro chciało iść to
pójdę jak nie to nie.
-Ok na mnie już czas –wstałam i podeszłam do drzwi.
-Czemu ?-spytał zaskoczony Chaz.
-Jestem zmęczona –nie słuchając już ich, poszłam się wykąpać.
Nie wiem ile czasu zajęło mi to, ale jakoś nie zależy mi na tym.
Cały czas po głowie chodziła mi jedna myśl, czemu tak bardzo chciał znać moją
opinię…
Nie mogłam sama dłużej z tym wytrzymać. Wzięłam telefon do ręki i
napisałam do Ashely.
Do: Ashley
„możesz pogadać ?”
Położyłam się na
łóżku z myślą ,że Ashey mi nie odpisze, lecz gdy usłyszałam dźwięk mojego
telefonu uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Coś się stało ?-spytała się na wstępie.
-Taa poznałam Justina i jego kolegę.
-I co miałam rację odnośnie jego ?
-Niestety tak-odczekałam chwilę i mówiłam dalej- Jest jakiś dziwny
zraził mnie do siebie w przeciągu 5minut, ale pogadamy o tym jak wrócisz. A
teraz mam pytanie, mamy jutro zaproszenie, żeby wyjść na miasto ,idziesz z
Bradem?
-Ale kto ma iść oprócz nas ? –spytała zaciekawiona.
-Chaz –myślałam, że nie będzie dopytywać się o tego dupka, ale
jednak.
-Kim jest Chaz i czemu Justin nie idzie ?
-Justin sam nie wie czy iść, a Jams to jego kolega.
-Może troszkę więcej szczegółów ?-już czułam, że to będzie
dłuższa rozmowa. Śmieszne w tym wszystkim jest to, że mogłyśmy się spotkać, a
wolałyśmy rozmawiać przez telefon.
Po jakieś godzinnej rozmowie, położyłam się, od razu zasypiając.
Perspektywa Justina
Jutro zapowiada się ciekawie. Poznam wreszcie bardziej Ashley i
Selene. Zobaczymy, która jest więcej warta i o którą będę się starał. Chociaż moje
przeczucie mówi, że Sel nikt nie przebije. Nie będę jednak zapeszać, przecież
nie tylko ona przyleciała na tą wymianę.
-Jutro muszę pogadać z Seleną.
-Powinieneś ją chyba przeprosić, co? –poruszał teatralnie brwiami.
-Ja ?!?!-wrzasnąłem –Ja nie mam za co ją przepraszać. Chce ją tylko
lepiej poznać, ale na pewno nie będę jej przepraszać.
-Ta wiem, że to nie leży w twojej naturze –mruknął pod nosem. O co
mu do jasnej cholery chodzi, że tak ją broni? Spodobała mu się czy co? On zawsze
stał po mojej stronie, a nie po stronie dziewczyny.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że podoba ci się Selena?
-Zwariowałeś ?-za gwałtownie zareagował, coś musi być na rzeczy- Przecież
ona jest twoja-po tych słowach byłem pewny ,że mu się podoba, przykre jest to
,że ona będzie albo moja albo niczyja.
-Stary przykro mi, ale ona jest moja-podszedłem do niego i walnąłem w ramię.
-To się jeszcze zobaczy –powiedział tak cicho ,żebym nie usłyszał.
Olałem to nie, bo chciałem się z nim kłócić.
-Dobra ,ja się muszę zwijać jutro się zobaczymy. Maz też idzie?
-Raczej nie, bo mówił, że ma cały weekend zawalony
-Ok, to my się jutro widzimy– pożegnaliśmy się i wyszedł.
Leżałem na łóżku i myślałem o tym wszystkim co się dzisiaj stało.
Przecież nie może nam się podobać ta sama dziewczyna. Nie możemy się o nią
kłócić i nie możemy przez to stracić naszej przyjaźni. Jeżeli by zaszło tak
daleko oczywiście, że wybrałbym jego, ciekawy czy on zrobił by to samo…
Przetarłem oczy, gdy promienie słoneczne dotarły do mojego pokoju.
Spojrzałem na telefon i zobaczyłem, że jest dopiero 8 rano. Wstałem wziąłem
rzeczy i poszedłem się wziąć prysznic. Nigdy nie zdarzało mi się tak wcześnie
wstawać w weekend.
Po wzięci wszystkiego prysznicu, ubrałem się I postanowiłem
zobaczyć czy dziewczyny już wstały.
Najpierw wszedłem do pokoju Ashely –nikogo nie ma, czego ja się mogłem
spodziewać –powiedziałem sam do siebie i postanowiłem zobaczyć czy Selena już
wstała. Niepewnie zapukałem, ale nikt nie usłyszałem odpowiedzi. Uchyliłem
drzwi i zobaczyłem śpiącą Sel. Była taka słodka i rozkoszna, podszedłem do
łóżka i usłyszałem jak mówi przez sen. Nic nie mogłem zrozumieć.
-Jasjmu sja sjusm –nie wypowiadała, żadnego normalnego słowa. Nie
chciałem jej obudzić, więc wyszedłem w pokoju.
Perspektywa Seleny
Wstałam około dziesiątej, ubrałam się i zeszłam na dół
gdzie spotkałam rozmawiających ze sobą Justina i Ashely.
-Oo nasza królewna wreszcie wstała –uśmiechnęła się do mnie Ashley.
-Byłam strasznie zmęczona po podróży, a ty nie zmęczona ?-spojrzałam
na nią dwuznacznie.
-Nie, nie jestem zmęczona. Ja w nocy tylko spałam.-podkreśliła
ostanie słowo, tym samym uświadamiając mi, że nic nie było.
-Przepraszam, że wam przerywam, ale co chcecie na śniadanie
?-faktycznie ta rozmowa od boku mogła wyglądać dziwnie.
-Ja już jadłam –powiedziała Ash.
-Ja nie jestem głodna –uśmiechnęłam się lekko – I jak idziemy
dzisiaj ?-zwróciłam się do Ash tym samym spławiając Justina.
-Właśnie miałam ci powiedzieć, że Bradley nie może, bo ma dziś
wyjść z tą jego rodziną –powiedziała oburzona.
-Szkoda, ale widzę że tobie to bardzo odpowiada.-dobrze wiedziała,
że mówię z sarkazmem.
-Tak, cieszę się jak nigdy–wyrzuciła ręce w powietrze.
-Nie przejmuj się, wieczorem pewnie się spotkamy –uśmiechnęłam się
do niej wstając od stołu.
-Pewnie masz rację.
-Macie może jakiś sok ?-spytałam się niepewnie.
-Pewnie zaraz ci naleje –podał mi sok pomarańczowy i usiadł z
powrotem do stołu.
-To o której wychodzimy ?-spytała Ashley. W sumie to się cieszę
,że nie będzie Bradley bo będę z Ashley cały czas i nie będę czuła się jak
jakiś wyrzutek, ale szkoda mi jej, bo wiem jak kocha z nim spędzać czas,
zresztą tak samo jak ja.
-Za jakieś 30 minut mamy spotkać się z Chazem przy metrze
–powiedział Justin i dając do zrozumienia, że i on idzie dzisiaj z nami.
Pogadałam z Ashely w swoim pokoju jeszcze chwile, a potem
zeszłyśmy już by wyjść.
-My wychodzimy, będziemy wieczorem –powiedział Justin jak wychodziliśmy.
-Chodźcie za mną dziewczynki, żebyście się nie zgubiły w tej
wielkiej metropolii.
-Ha ha –zaśmiałam się sarkastycznie –Myślę, że nie jesteśmy na
tyle głupie –zaczęłam się z nim kłócić i udowadniać kto ma rację. Mało czasu z
nim spędziłam, a już mam do niego mieszane uczucia. Przecież ja nie mogę się
zakochać ,nie w takiej osobie jak on!
-Jesteś tego taka pewna? Proszę bardzo prowadź-uśmiechnął się do
mnie i wystawił gestykulacyjnie rękę do przodu.
-Żaden problem, ale jak będę szła źle to mi powiesz, ok ?
-Ohoh tak łatwo to nie będzie –zaczął się ze mnie śmiać razem z
Ashely –No to co może mały zakładzik ?-wyszczerzył się, sama nie wiem czy to dobry
pomysł. Przecież jak przegram to wymyśli jakieś głupie zadanie, ale ja nie mogę
i nie potrafię mu odmówić.
-Co ja mogę wygrać ?
-Jak wygrasz…. hmm będę ci robił śniadania do końca pobytu –byłoby
idealne pomyślałam, co będzie jak przegram, chciałam już się spytać, ale mnie
wyprzedził –Tylko jak ty przegrasz to budzisz mnie rano do szkoły, co nie jest
takie proste-zaśmiał się krótko -ścielisz łóżko i pomagasz robić lekcje, a
czasem je robisz za mnie –zaczął ruszać brwiami i wyciągnął rękę w moją stronę.
-Dawaj Sel będzie śmiesznie –powiedziała Ashley przez śmiech bo
wiedziała, że przegram. Tylko ja nigdy nie przegrywam!
-Nie, nie ma mowy, zresztą nie umiesz sobie budzika ustawić
?-powiedziałam z dezaprobatą.
-umiem, ale tak będzie fajniej –zaczął się ze mnie śmiać –Boisz się bo wiesz,
że przegrasz, prawda ?
-Ja się niczego nie boję i nigdy nie przegrywam-w tym momencie
złączyłam nasze dłonie, a Ash je przecięła.
Chodziliśmy cały czas źle. To miasto jest za wielkie ! Wszędzie
tylko wieżowce, miałam już dosyć, bo cały czas słyszałam śmiechy za mną i
głupie teksty Justina.
-To jak skarbie pomóc ci ?-odwróciłam się do niego i podeszłam
bliżej.
-Nie jestem twoim skarbem i tak pomóż mi bo ja już nie mam siły.
-Dobra misiu pomogę ci –irytował mnie coraz bardziej i dobrze o
tym wiedział. Ja jednak postanowiłam go olać, a ten tylko głupio się uśmiechnął
i odchodząc dał mi buziaka w policzek. Idiota !
-Przynajmniej byłaś blisko –mrugnął do nas i poszedł przodem.
-Tutaj to chyba coś będzie więcej niż przyjaźń –powiedziała do
mnie Ash ciągnąc za sobą.
-Raczej w jego snach –doszliśmy w tym momencie do przestanku.
-Ej to nie fair ja miała już naprawdę blisko, nie mogłeś mi
powiedzieć ?–uderzyłam go w ramię, a ten się za nie złapał i udawał że go
bolało.
-I co miałbym przegrać zakład ? Nidy!- zrobił minę jak jakiś
idiota, nie miałam ochoty już z nim rozmawiać. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu
Ashley ,wyjęła go z kieszeni, odbierając.
-Zaraz wrócę –nie chciałam, żeby odchodziła, nie chciałam z nim zostać
sama.
Staliśmy już tak z dwie minuty w ciszy. Chyba nikt nie umiał
przełamać tej bariery, którą stworzyliśmy pierwszego dnia. Przerwał ją jednak Justin.
-Wiesz ,że podobasz się Chazowi ?-oczy wyszły mi na wierzch. Ja?
jemu ? Ja go lubię, ale chyba nic więcej zresztą po co on mi to powiedział.. Chaz
sam nie potrafi?
-Skąd taka sugestia ?
-Powiedział mi wczoraj, a czy ty czujesz coś do niego ?-podrapał
się po karku. Jak on może być tak szczery, jak można zadać takie pytanie po
jednym dniu znajomości. Bez żadnych zastanowień odpowiedziałam mu.
-Nie –na jego twarzy pojawił się od razu uśmiech. Z czego on jest taki
zadowolony?
-Czemu się tak uśmiechasz ?
Nudny wiem, myślę że w następnym może coś więcej się dziać ;)
Znacie może osoby, które robią zwiastuny ?? Jak tak to proszę piszcie :)
zachęcam do komentowania i następny pojawi się albo jutro albo w środę